środa, 19 sierpnia 2020

Dorastanie= stawianie żądań

U nas to jest tak,że albo długo nic się nie dzieje i zapadamy w ustabilizowany letarg,wegetując sobie spokojnie i bez pośpiechu.Albo dzieje się dużo i w bardzo krótkim odstępie czasowym.Niemoc niemocą, ale z domu czasem wyjść muszę, chociażby po to,żeby się orientować ile nowych ulic w mieście przybyło. Albo żeby posiedzieć u koleżanki takiej jednej 😏.Jasiek mi się socjalizuje podczas tych wizyt jakoś chętniej.
-Idziemy pograć na dwór w piłkę?-Miłosz
-Idziemy-radośnie Jasiek
-To nie jest najlepszy pomysł - pesymistycznie ja.Dobra podumałam trochę i raz kozie śmierć - to idźcie.Nawet nie skończyłam mówić już mknęli po schodach.Wylazłyśmy na balkon i ja oczywiście paczam czy potomka nikt nie będzie represjonował z powodu obcości. Nic się nie wydarzyło, powrócił cały i zdrowy tylko spocony.On się ode mnie oderwał na chwilę za to ja jak kwoka kwitłam na balkonie nie spuszczając czujnego spojrzenia ani na moment.Tak wiem to się leczy.Bardzo, ale to bardzo przeokropnie wręcz tęskni mi się za tradycyjnym systemem nauczania. Nie dlatego,że nie daję rady edukacyjne.Bez przesady myślę,że do trzeciej klasy co najmniej sobie poradzę.Tylko te kilka godzin samotności,ten luz i poczucie wolności.Oczywiście mam świadomość,że to zachwyt kanarka nawykłego do otwartych drzwi klatki,ale te iluzje swobody są takie realistyczne.Oj rozmarzyłam się,widziałam już oczyma duszy siebie samą w dyskoncie spożywczym przemierzająca niespiesznie alejki.Piękna wizja.Albo na rower bym wyskoczyła, polazła pogapić się bez sensu na wystawy sklepowe,albo przy fontannie książkę poczytać.Tyle możliwości.Eh oby do września.
Tymczasem pociecha moja osobista dojrzewa,rozwija się i zaczyna stawiać żądania,zgłaszać zapotrzebowanie na realizację marzeń.
-Ja też bym chciał mieć taki telefon jak ty.
-Przydałby ci się ,mógłbyś do nas dzwonić.
-Dzwonić?
-Tak,rozmawiać z nami.
-Ale na twoim telefonie są stickmany ( ludziki z czuprynkami grające w piłkę nożną), ja też takie chce mieć.
-Kolego,ale internet na moim telefonie nie jest cały czas tylko jak musimy gdzieś bardzo długo czekać albo jak bardzo daleko jedziemy samochodem.
-A na tablecie mogę w soboty, tak? A na telefonie jak mi dasz?
-Tak własnie.I twój telefon będzie do dzwonienia.
-Ale jak to do dzwonienia? Dlaczego?
-Dlatego,że telefon służy do rozmawiania a nie grania.
-Do  grania jest tablecik?
-Tak w soboty.
I tak sobie konwersujemy.W końcu wygrzebałam z czeluści tysiąca i jednego schowka przepastnych czeluści naszego lokalu mieszkalnego jakiś prehistoryczny model telefonu z dotykowym wyświetlaczem, rocznik na oko 2012😁 wizualnie nawet, nawet i oczywiście nie zawiódł jeśli chodzi o internet(znaczy jest ale działa w takim tempie jakby go nie było) i ot chodziło. Żaden szanujący się użytkownik sieci komórkowej nie obejdzie się bez osobistego numeru telefonu, tak też przy okazji wizyty po bułki zakupiliśmy starter z którym i tak trzeba było lecieć do salonu zarejestrować.Pięknie cudnie i morwa mać. Obsługę w/w sprzętu ogarnął w kilkanaście minut. Żeby czytania i innych rzeczy uczył się w takim tempie mogłabym umrzeć spokojna o jego przyszłość i samodzielność.Fascynacja trwała jakieś 40 minut do chwili kiedy jego ulubiona gra w stickmany za nic nie chciała się zainstalować.Pierwszy raz od dawna uśmiałam się serdecznie z cudzego nieszczęścia
-Mamoooo Andrzej się nie instaluje
-Co ci się nie instaluje?
-No Andrzej
-Jaki znowu Andrzej, pokaż
-No ten niebieski z czuprynką😏 (wszystkie pozostałe ludziki też mają imiona nadane przez Jana)
Noooo jak nie można Andrzeja zainstalować to niedobrze.Poszperałam głębiej w komodzie i z czeluści szuflady wygrzebałam spadek po bracie- nieco zdemolowany smartphone firmy LG( to nie jest lokowanie produktu)No i się ładuje,na szczęście nie zdążyłam sprzedać.Posłuży za telefon doświadczalny, przeprowadzę na nim eksperyment z cyklu zrób to sam.Bardziej już mu chyba nie zaszkodzę. Jasiek oczy jak spodki.Jak to jeszcze jeden telefon?
-Mój biedny telefonik, to dla mnie telefonik?Ma sticmany?
-Trzeba go naprawić
-Naprawisz ten biedniutki telefonik?
-Jasne synu, jak nie ja to kto.
Słowo się rzekło.
Pomału wielkie niewiadome zaczynają nabierać kształtów.Sprawy po malutku się porządkują a oczekiwanie dobiega ku końcowi.Mogę nawet powiedzieć,że widzę promyk nadziei na pozytywne rozwiązanie kilku spraw spędzających mi sen z powiek. Dawno temu doszłam do wniosku,że zdrowie jest najcenniejszą wartością w życiu.Taką o którą nikt oprócz nas samych nie zadba,bez niego wszystko inne marnością jest nad marnościami i morwa mać zupełnie bez znaczenia- to mówię ja matka z epizodem depresyjnym. Niewątpliwie w końcu się ogarnę, ale z pewnością z zupełnie innym spojrzeniem na świat.Tymczasem wegetuje mentalnie, cieszę się z drobnych radości i zaczynam dostrzegać malutkie plusiki, takie tycie, tyciuteńkie.
Przejaw dorastania z ostatniej chwili.
-Synu czas do spania
-Ale ja chodzę spać o 22-iej. Co zrobię nic nie zrobię. Poczekam.
Starsze ruszyło dalej szukać w świecie szczęścia.Oj wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.A to co mamy pod nosem jest takie mało pociągające. Tylko po jakimś czasie okazuje się ,że to za czym tak gonimy to własnie ta nijakość codzienności.I kończymy pod jabłonką(no wiecie jabłko,jabłoń spadanie)
I najważniejsze przesłanie na dziś- Nigdy- ale to absolutnie nigdy, przenigdy nie jedzcie pomidorów jak piszecie na komputerze, jak nie nakapie soku to sól powłazi pod klawisze.
Coś mnie tak natchnęło i przejrzałam wczoraj ten mój internetowy pamiętnik. Dziękuję,że jesteście, czytacie i komentujecie.Jak mówią w reklamie -I ma to sens😎.Ciekawe czym jutro mnie dzień zaskoczy.Oby tylko pozytywami. Chociaż zdarzenia neutralne losowo również będą mile widziane. Tymczasem śpijcie dobrze i na nas czas. Synutek i ja -my dwa.Osobnik 1a zarabia na chleb, 1b jeździ po świecie i tak wciąż.Będzie lepiej-a guzik prawda oby tylko nie było gorzej. 




Brak komentarzy: